Slow writing

3. Chcieć to móc!

Przed wyjazdem do Iraku Ben Shaw był zaangażowanym graczem w World of Warcraft. Po powrocie z wojny jest nim nadal. Zmieniło się tylko jedno. Ben Shaw jest niewidomy.

Rajdy, czyli specyficzne dla gier sieciowych, wieloosobowe wyprawy w niebezpieczne miejsca, to taka forma grania, której blisko do… tańca. Bardzo często w ten sposób określają to osoby postronne, obserwujące, jak kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt postaci na ekranie zwija się jak w ukropie w dynamicznej rozgrywce wymagającej poświęcenia, umiejętności i – na topowym poziomie – niesamowitej koordynacji. Właśnie z uwagi na dużą ilość rzeczy, które dzieją się naraz, na pierwszy rzut oka walka rajdowa przypomina lekko nieskoordynowany i chaotyczny taniec wśród płomieni, laserów i wrogów. W tym szaleństwie jest jednak metoda, a większość z tych, którzy spróbowali rajdów, powie wam, że wywołują one jedne z najbardziej emocjonalnych wrażeń, jakich można zaznać grając w gry komputerowe.

Być może właśnie za tymi emocjami tęsknił brytyjski żołnierz Ben Shaw, gdy pomimo dramatycznej sytuacji podejmował decyzję o powrocie do wirtualnego świata swojej ulubionej gry.

Historia jego walki zaczęła się jednak w momencie zderzenia z czymś boleśnie rzeczywistym. W feralnym wypadku w okolicach Basry kierowany przez Bena samochód stał się celem zdalnie zdetonowanej bomby. Po tym jak wybuch zmiótł auto na nadjeżdżającą z przeciwka cysternę, koledzy wyciągnęli rannego z wraku i przewieźli go do szpitala bez czekania na helikopter, co prawdopodobnie uratowało mu życie. Nie udało się jednak ocalić oczu: jedno stracił od razu w wybuchu, drugiego nie odratowano w szpitalu.

To wydaje się niemożliwe, by w takiej sytuacji zagrać jeszcze kiedyś w grę komputerową, w dodatku taką, która wymaga współpracy z innymi i niesamowitego przeglądu pola. Stąd gdy w ubiegłym roku szefowa gildii Die Safe napisała post, że w jej drużynie ważną rolę pełni facet, który nic nie widzi, historia ta w tempie błyskawicy obiegła media poświęcone World of Warcraft. I wszyscy, ale to absolutnie wszyscy zastanawiali się, jak ten człowiek jest w stanie grać.

W tym właśnie momencie zaczyna się piękna karta tej historii: opowieść o niecodziennej przyjaźni.

Kluczem do powrotu młodego Brytyjczyka do ukochanej gry stała się osoba przewodnika, w którego wcielił się gracz o nicku Davidian. Ten – w prawdziwym świecie – Szkot o imieniu Owen zdecydował się posłużyć Benowi za „oczy”, dostarczając mu przez czat głosowy nieprzerwany strumień informacji, jaka jest sytuacja na ekranie. Ben stworzył sobie również specjalny system skrótów klawiszowych, dzięki którym w łatwy sposób „podpinał” się pod Davidiana swoją postacią, szamanem o nicku Hexu. Ponieważ ustawianie się jest jednym z najważniejszych elementów „tańca”, o którym cały czas mówimy, możliwość podążania za Owenem okazała się zbawienna.

Brytyjczyk wykorzystał również możliwości, jakie daje dźwięk. Często słyszy się, że dla osób niewidomych słuch przestaje być tylko jednym ze zmysłów, a staje się mechanizmem kompensacyjnym i teza ta znajduje potwierdzenie w tej historii. W nieprawdopodobnym tumulcie i kakofonii odgłosów dźwiękowych, jakim jest walka podczas rajdu, Ben słyszy znacznie więcej niż inni. Doskonale identyfikuje, co każdy dźwięk oznacza. Wie na pamięć, kiedy coś ma zabrzmieć i dzięki temu tworzy sobie obraz sytuacji w swojej głowie.

Jeśli myślicie, że opowiadam wam właśnie historię, w której gildia z zaciśniętymi zębami pomaga biedakowi, który stracił oczy, i obniża przez to swoje możliwości, to się mylicie. Jeśli zobaczylibyście tabelę pokazującą, jak spisywali się na rajdach członkowie Die Safe, to nie bylibyście w stanie stwierdzić, który z nich był niewidomy. Ben doprowadził swój specyficzny styl gry do takiego poziomu, że jego szaman Hexu szybko przestał odstawać od reszty.

Stąd, gdy w końcu skończyła się jego przygoda z Die Safe (a stało się to z przyczyn prozaicznych: gildia podupadła na aktywności, a Ben… chciał dalej rajdować), ogłoszenie o przyjęcie w swe szeregi gracza niewidomego, które napisał, spotkało się z dużym zainteresowaniem nie tylko tych, którzy wykazywali odruchy współczucia i mieli ochotę pomóc chłopakowi. Również te bardzo poważnie rajdujące społeczności, łącznie z przedstawicielami światowego top 500, wyrażały wolę „zatrudnienia” Hexu.

Nie oznacza to oczywiście, że posiadanie gracza niewidomego w grze sieciowej jest sytuacją optymalną, która nie przysporzyła Die Safe problemów. Mimo niesamowitego zrozumienia i wsparcia, jakim towarzysze otoczyli Bena po powrocie, parę osób przed Davidianem najzwyczajniej wymiękło w roli przewodnika. Ten szalony pomysł nie od razu wypalił. Sporych problemów przysporzyło Benowi również przygotowywanie się do rajdów, ponieważ nie był on w stanie swobodnie poruszać się po świecie gry.

Mimo tych przeciwności, Ben do dziś pokonuje w World of Warcraft kolejnych przeciwników i – tym samym – kolejne granice, dowodząc, że stara maksyma „chcieć to móc” jest prawdziwa. Udowadnia to także poza komputerem – po wypadku zasiadł również za kierownicą Ferrari.

Wysiłki niezwykłego Brytyjczyka docenili też twórcy jego ukochanej gry. W najnowszym dodatku do World of Warcraft pojawiły się dwa elementy ekwipunku, które postaci mogą założyć na głowę. Pierwszy nazywa się „Davidian’s All-Seeing Eyes”. Drugi to „Hexu’s Amplifying Helm”.

Related posts